Relacja z zimowego szkolenia medycznego – Yeti

Nasze zimowe szkolenie Outdoor First Aid – YETI dobiegło końca. Przez trzy dni grupa pasjonatów z całej Polski stawiała czoła warunkom pogodowym, zmęczeniu oraz pomysłowości organizatorów.

Pierwsi uczestnicy na miejsce szkolenia dotarli bardzo wcześnie – „Uff… atrakcji nie zabrakło. Trochę żałowałem, że zerwaliśmy Was o 4 nad ranem, ale zemściliście się z nawiązką, dając dobry wycisk uczestnikom” – napisał Łukasz na naszym Facebooku.

Rozbijanie namiotów

Gdy tylko ostatni z uczestników rozbił swój namiot rozpoczęły się zajęcia. Grupa została zebrana by omówić zasady panujące na szkoleniu oraz by poznać najbliższy teren i punkty orientacyjne. Tymczasem w obozie trwało przygotowanie materiałów do zajęć.

Pech chciał, że jeden z przewodów gazowych naszej kuchenki był uszkodzony, co sprawiło, że namiot kuchenny wypełnił się gazem. Jeden z instruktorów nieświadomy zagrożenia starał się odpalić kuchenkę  i spowodował wybuch…

Oczywiście były to tylko pierwsze ćwiczenia, które miały oderwać uczestników
od podziwiania widoków i wskazać prawdziwy cel ich wizyty.  Dzielnie zabrali się za ratowanie poszkodowanych instruktorów, przekonując się jednocześnie, że ratowanie życia zimą nie jest tak proste jak by się wydawało.

Takie pozoracje zaskakiwały uczestników do samego końca szkolenia – nawet podczas rozdawania certyfikatów ukończenia szkolenia nie wierzyli naszym zapewnieniom, że kolejnych akcji nie będzie.

Już od pierwszego poranka witało nas piękne słońce i skrzypienie śniegu pod nogami uczestników i instruktorów, którzy udawali się do całkiem zamarzniętego, pokrytego śniegiem namiotu. Kubek gorącej kawy w taki poranek smakuje zupełnie inaczej niż w domu czy w pracy.

Poza opatrywaniem czy pozycjami ratowniczymi, przedstawione zostały tematy mniej standardowe, jak choroba wysokościowa i hipotermia, którą omówił na własnym przykładzie Maciej Stańczak – ratownik medyczny, zdobywca Śnieżnej Pantery. Outdoorowa pierwsza pomoc różni się od standardowo udzielanej np. w mieście, dlatego właśnie kluczowym elementem jest doświadczenie własne naszych instruktorów. „Tam w górach, gdy najbliższy człowiek może być 6 godzin wspinaczki od Ciebie, możecie liczyć jedynie na siebie i swojego partnera.” Zarówno zajęcia, jak i późniejsza prelekcja na temat wyprawy cieszyły się dużym zainteresowaniem.

Nic tak nie może zepsuć nawet najlepiej zaplanowanej wyprawy jak ból zęba, utrata wypełnienia, czy ułamanie się części zęba. „Istnieją proste, tradycyjne sposoby radzenia sobie z tego rodzaju bólem, które można zastosować nie mając ze sobą specjalistycznego sprzętu. Ich znajomość zapewni nam komfort i ulgę zanim uda nam się dotrzeć do gabinetu stomatologicznego.”

DENT

Tak rozpoczęła swoje zajęcia nasza lekarz stomatolog Ola Liber, prowadząc zajęcia z zakresu stomatologii outdoorowej.

Piękny zachód słońca oznajmił, że dzień ma się ku końcowi. Zapada głęboka ciemność rozświetlona jedynie rozgwieżdżonym niebem. Do obozowiska dociera wiadomość „Trzy grupy turystów, które zapowiedziały swoją obecność w obozie, nie dotarły na miejsce. W nocy zapowiadana jest gwałtowna zmiana pogody, warunki mogą uniemożliwić poszukiwania, a na pewno zagrażają życiu zagubionych turystów.”

Noc nie oznacza zakończenia zajęć, zmienia się po prostu ich tło. Uczestnicy szybko dzielą się na grupy, by za chwilę wyruszyć w kierunkach, z których mieli nadejść turyści. Poszukiwania utrudnia ciemność, brak znajomości terenu i konieczność dogrania się obcych sobie osób.

Jedna z grup bardzo szybko znajduje wycieńczonych i wyziębionych turystów, którzy odpalili flarę na jednym z otaczających nas szczytów. Dotarcie do nich, podniesienie ich na duchu, to jednak dopiero połowa sukcesu. Pogoda może się w każdej chwili załamać – konieczna jest szybka ewakuacja do bazy. „Boże, on waży chyba ze 150 kg!” – krzyknął jeden z członków grupy ratunkowej do swoich towarzyszy.  Gdy jesteśmy w górach, bardzo mocno odczuwamy każdy dołożony do naszego plecaka kilogram.

Poszkodowany ważył niecałe 80 kg jednak nie mógł się samodzielnie poruszać i już po paru metrach okazało się, że nawet pięcioosobowy zespół ma duże problemy z transportem, szczególnie jeżeli droga prowadzi pod górę.

To właśnie takie ćwiczenia są naszym priorytetem, bo pozwalają nam dotykać i odczuwać, a nie tylko wyobrażać sobie jak to jest gdy trzeba przenieść poszkodowaną osobę z punktu A do punktu B. W namiocie bazowym nastąpiło omówienie całej sytuacji i poszczególnych przypadków, łącznie z informacją zwrotną od instruktorów. Taka informacja ma kluczowe znaczenie przy tego typu szkoleniach, ponieważ pozwala na szybkie skorygowanie błędów i unikanie ich w przyszłości. Potem szybko do śpiworów, noc i oczekiwanie na to co i kiedy może się znów wydarzyć.

W podobnym napięciu mijał kolejny dzień szkolenia, by zakończyć się wielkim ogniskiem w jednej z otaczających nas ruin. Ogniskiem, na którym cały zespół Medaid bił brawa uczestnikom szkolenia po kolejnej ciężkiej akcji poszukiwawczo-ratunkowej, doceniając trud jakiego się podjęli.

„Ludzie często mnie pytają – a kiedy egzamin? Egzaminem będzie dla Was pierwsza sytuacja wymagająca reakcji. Sytuacja w której będziecie musieli podjąć decyzję. Wtedy właśnie zaliczycie, bądź też nie zaliczycie swojego egzaminu.” Takimi słowami Tomasz Liber – szef firmy Medaid, zakończył zmagania uczestników, po czym gratulując każdemu z osobna, wręczył certyfikat ukończenia Outdoor First Aid – YETI.

Czy przekazywana przez nas wiedza jest przydatna? „Już wczoraj miałam okazję biec do osoby nieprzytomnej […]  miło jest powiedzieć „Ja pomogę, jestem po kursie!” :))) Wielkie dzięki :)” pisze do nas Agata – jedna z uczestniczek zimowego OFA- YETI.  A Maciej w jednej z wiadomości dodaje „Bardzo zainteresował mnie ten temat i chciałbym zostać ratownikiem medycznym.”

Sam zdecyduj – chcesz działać, czy chcesz pozostać bezradnym widzem? Pamiętaj jednak, że ta decyzja może dotyczyć NIE tylko Ciebie…

Maciej Rodak

www.outdoorFirstAid.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *